odc. 6

Jak zmienić wewnętrznego krytyka w przyjaciółkę?

Z tego odcinka dowiesz się:

  • Kim jest wewnętrzny krytyk
  • Skąd bierze się u nas wewnętrzny krytyk?
  • Jak zmienić wewnętrznego krytyka w bardziej wspierający głos wewnętrzny?

Posłuchaj tego odcinka na YouTube lub Spotify

Odcinek dostępny także na:

Wewnętrzny krytyk to nasz wewnętrzny głos, który ocenia i komentuje wszystko, co robimy. Sprawia, że zaczynamy wątpić w siebie i nasze umiejętności.

W dzisiejszym odcinku podcastu „Kącik wrażliwości” opowiem o tym, skąd wziął się wewnętrzny krytyk i jak można zmienić go w nieco bardziej wspierającą i przyjazną wersję.

Miłego słuchania!

Po więcej wskazówek, jak radzić sobie z wewnętrznym krytykiem, zajrzyjcie do tego artykułu i do biblioteki darmowych materiałów gdzie przygotowałam tam dla Was proste ćwiczenie na zmianę narracji wewnętrznej z oskarżającej na wspierającą. 

Transkrypcja odcinka

Cześć! 

Mam na imię Paulina i witam Was w Kąciku wrażliwości. Dzisiejszy odcinek podcastu jest zainspirowany sugestiami, które dostałam od Was na Instagramie. Opowiem o wewnętrznym krytyku. Osobiście nie znam osoby, która by takiego nie miała – mniej lub bardziej rozwiniętego. Wewnętrzny krytyk nas ocenia, oskarża, czasami nawet obraża – i sprawia, że czujemy bardzo kiepsko. Czasami można odnieść wrażenie, że przez niego same widzimy w sobie najgorsze rzeczy, zamiast być własnym największym wsparciem i działać w myśl selflove. Więc jeśli macie ochotę posłuchać, kim jest wewnętrzny krytyk, skąd się u nas wziął i jak sprawić, by był choć troszkę bardziej przyjazny, zapraszam do kącika wrażliwości…


Zacznę od tego, dlaczego ten odcinek ma tytuł “Jak zmienić wewnętrznego krytyka w przyjaciółkę”. Bo jest to dość niespotykane w tym temacie. Gdy czytałam o wewnętrznym krytyku, najczęściej widziałam sposoby na to, jak z nim walczyć, jak się go pozbyć albo jak go z siebie wyplenić. Żaden z nich do mnie nie przemawia. Bo wewnętrzny krytyk jest częścią nas, więc walcząc z nim, będziemy walczyć z częścią nas samych. I zamiast zrozumieć, jak działa, będziemy starać się go z siebie wyrzucić. A prawda jest taka, że nasz wewnętrzny krytyk naprawdę chce dla nas jak najlepiej – i zaraz o tym opowiem. Więc ja – zamiast z nim walczyć – próbuję zrozumieć jego perspektywę, to, co chce osiągnąć i przy tym zmienić go w bardziej wspierający głos wewnętrzny. Próbuję porozmawiać ze swoim krytykiem, usłyszeć, co ma do powiedzenia i zaprzyjaźnić się z nim. Być może ten sposób również i Wam się spodoba.


Ale od początku – kim jest wewnętrzny krytyk. Wewnętrzny krytyk to pojęcie w psychologii popularnej, które odnosi się do oceniających postaw o negatywnym charakterze, które w pewnym atakują nas samych. Wewnętrzny krytyk to po prostu nasz wewnętrzny głos, który nas krytykuje, osądza, wyśmiewa, podważa nasze umiejętności, na każdym kroku w nas wątpi, wymaga więcej i więcej, kwestionuje nasze kompetencje, snuje najgorsze scenariusze, nigdy w nas nie wierzy, zawsze przewiduje naszą porażkę, a gdy odniesiemy sukces – mówi, że mogłyśmy dać z siebie więcej. Nigdy nie jest z nas zadowolony. Za to ciągle komentuje i ocenia – zarówno nas, jak i wszystko, co z nami związane.

 

Słysząc jego komunikaty, czasami naprawdę można się załamać. To tak, jakby w nas samych żył nasz największy wróg, które dokładnie wie, gdzie uderzyć, żeby zabolało. Przez niego tracimy wiarę w siebie, własne zdolności, porzucamy nasze marzenia, skoro i tak nic ma się nie udać, czujemy się niewartościowe, niewystarczające, a każde nasze potknięcie to potwierdzenie, że – tak jak mówił nasz wewnętrzny krytyk – jesteśmy do niczego i już nic nie osiągniemy.

 

Skąd wziął się w nas ten głos zwątpienia? Dlaczego żyje w nas ktoś, kto cały czas nas krytykuje? Uważa się, że nasz wewnętrzny krytyk ukształtował się w dzieciństwie. Przejął narrację naszych rodziców, dziadków, nauczycieli. Stał się naszym własnym głosem, który wypowiada krytyczne słowa usłyszane w dzieciństwie. Jeśli nasi rodzice lub opiekunowie dość często na nas krzyczeli, przestrzegali, sugerowali, krytykowali, wtedy może się zdarzyć tak, że ten nasz wewnętrzny krytyk będzie bardzo mocny. Będzie na nas naskakiwał i będzie miał bardzo wysokie wymagania. A może być też tak, że mamy rozwiniętego wewnętrznego krytyka, nawet jeśli w dzieciństwie nie doświadczyłyśmy wiele krytyki. Ale jeśli nasi rodzice sami mieli w sobie złośliwego wewnętrznego krytyka, który utrudniał im życie, prawdopodobnie przejęliśmy ten schemat wewnętrznej komunikacji właśnie od naszych rodziców – i teraz sami mierzymy się z brakiem własnego wsparcia.

 

Dla mnie w pracy z wewnętrznym krytykiem najważniejszy moment był wtedy, kiedy zrozumiałam, dlaczego ten mój wewnętrzny głos jest taki krytyczny. Bo wcale nie chodzi mu o to, by uprzykrzyć nam życie albo wpędzić w stany lękowe. Nasz wewnętrzny krytyk nie chce obniżać naszej samooceny, nie chce, żebyśmy były nieszczęśliwe – to zupełnie nie jest jego cel. Nasz wewnętrzny krytyk chce nas chronić, pomagać nam. I robi to właśnie w taki dziwaczny i nieprzyjemny sposób.

 

Zobaczmy przykład, kiedy powstrzymuje nas przed odważnymi działaniami. Chcemy porzucić stabilną pracę na etat i zacząć własny biznes marzeń. Nasz wewnętrzny krytyk podsuwa nam sugestię, że jeśli nam się nie uda, każdy nasz znajomy będzie wiedział o naszej porażce. A to nie wszystko! Bo może później wcale nie znajdziemy już takiej dobrej pracy, jaką mamy teraz? My w ten sytuacji czujemy, że nasz wewnętrzny krytyk podcina nam skrzydła, a on po prostu stara się nas chronić przed rozczarowaniem, nieprzychylnymi słowami innych, przed niestabilnością własnego biznesu. Nasz wewnętrzny krytyk wyszukuje potencjalne problemy i podrzuca je nam mówiąc: zobacz, co może się stać, jesteś w niebezpieczeństwie.

 

Tak samo jest wtedy, gdy coś nam się nie uda w pracy i nasz krytyk mówi, że jesteśmy beznadziejne i do niczego. To jest jego sposób, by zmotywować nas do przyłożenia się do naszych obowiązków. Wszystko po to, żebyśmy nie straciły pracy, nie zostały pozbawione źródła utrzymania, nie miały problemów finansowych. Nasz wewnętrzny krytyk zazwyczaj chce dla nas dobrze, ale jego pomoc jest średnio pomocna.

 

Nasz wewnętrzny krytyk często koncentruje się na dołującej stronie jakiegoś problemu. Na przykład, gdy coś nam się nie uda, rozpamiętuje wszystkie etapy naszego błędu, zamiast wyliczać rzeczy, których musimy się nauczyć, by następnym razem zrobić dobrze. W takiej sytuacji możemy spróbować nakierować wewnętrznego krytyka – i naszą uwagę – na bardziej pomocne metody.

 

Dlatego ja staram się go nie pozbywać ani z nim nie walczyć. Ja staram się go po prostu zmienić w bardziej przyjazną i wspierającą wersję głosu wewnętrznego. W moją przyjaciółkę. Taką, która chcąc pomóc, naprawdę pomaga.

 

Stworzyłam moje 5 kroków, które mi to umożliwią. Tak, by wewnętrzny krytyk działał na moją korzyść, a nie ciągnął mnie w dół.


Te 5 kroków to: usłysz, porozmawiaj, zrozum, podziękuj, zaprzyjaźnij się.

 

Krok pierwszy, 

czyli usłysz, polega na tym, żeby zauważyć, że jest w nas coś takiego jak wewnętrzny krytyk. W tym kroku staramy się usłyszeć, co on dokładnie nam mówi. Co mówi, jak mówi, czy krzyczy, czy przypomina jakąś postać z naszego życia. Tutaj warto też zauważyć, że my nie jesteśmy tym krytykiem. On jest tylko jakąś naszą częścią, która produkuje nieprzychylne komunikaty. Nie musimy się z nimi utożsamiać, nie musimy ich przejmować, uważać za swoje własne myśli. Nasz wewnętrzny krytyk po prostu tam jest i stara się coś powiedzieć. Usłyszmy to, ale nie bierzmy do siebie.

 

Drugi krok to: 

porozmawiaj. Lubię rozpoczynać dialog z moim wewnętrznym krytykiem. Jak to robię? Po prostu w myślach mu odpowiadam. I kiedy on mówi, że znowu się pomyliłam, nic nie potrafię i nigdy się czegoś nie nauczę, ja mówię mu: tak, znowu się pomyliłam. To zadanie jest dla mnie trudne, ale potrafię robić masę innych rzeczy, w których jestem naprawdę dobra. Z tą też sobie poradzę, ale potrzebuję trochę więcej czasu niż zazwyczaj. I to jest takie moje sprostowanie. Bo zauważmy, że zazwyczaj wewnętrzny krytyk wszystko wyolbrzymia. Kiedy popełnimy błąd, on już mówi, że nic nie potrafimy i że to jest zbyt trudne dla nas. Warto go troszkę poprawić i obiektywnie spojrzeć na daną sytuację. Odpowiedzieć, mu i porozmawiać. Spokojnie, ale stanowczo stać przy swoim i nie dać się przekonać, że wszystko jest czarne albo białe.

 

Trzeci krok to: 

zrozum. To jest dla mnie baaardzo ważny krok. Chodzi w nim o to, żeby zrozumieć, dlaczego wewnętrzny krytyk mówi nam takie rzeczy. Tak jak w moich wcześniejszych przykładach – zazwyczaj wewnętrzny krytyk chce nam pomóc. I gdy zauważymy jego podpowiedzi, jakieś sugestie, ostrzeżenia, uświadomimy sobie, po co on nam to wszystko mówi. Możemy wtedy odpowiedzieć mu w myślach na przykład tak: rozumiem, że starasz się mi pomóc. Rozumiem, że chcesz mnie chronić przed możliwymi przeszkodami. Ale to nie pomaga. Potrzebuję swobody i zaufania. I pewności, że nawet, jeśli się nie uda, będziesz po mojej stronie. Jesteśmy w tym razem, damy sobie radę. Mówiąc w ten sposób do swojego krytyka, pokażemy mu, że można inaczej nam pomagać. I z każdym kolejnym razem, nasz głos wewnętrzny będzie bardziej czuły i wspierający, a wewnętrzny krytyk nadal będzie wyrażał jakieś swoje sugestie, ale nauczy się, że je słyszymy i rozumiemy, więc nie musi tak głośno krzyczeć.

 

Czwarty krok to: 

podziękuj. Kiedy zrozumiemy już, że nasz wewnętrzny krytyk na swój własny sposób stara się nam pomagać, możemy to docenić i mu podziękować. Tak jak wcześniej, powiedzmy w myślach: widzę Cię, rozumiem, doceniam, że jesteś i że próbujesz mi pomóc. Dziękuję, że to robisz, bo wiem, że chcesz dobrze. Widzę Twoją perspektywę, rozumiem, przed czym chcesz mnie ochronić, ale teraz ja już się tym zajmę. Dziękuję, możesz teraz odpocząć. To może wydawać się banalne i niepotrzebne, ale na moim przykładzie mogę Wam powiedzieć, że rozmowa ze samą sobą i z wewnętrznym krytykiem naprawdę pomogła mi zrozumieć, że są różne sposoby, w jaki może mówić głos wewnętrzny. I mówienie do siebie z czułością, spokojem i zrozumieniem może niedługo stać się pięknym i wspierającym nawykiem.

 

I ostatni, piąty krok: 

zaprzyjaźnij się. W tym kroku ważne jest to, żeby uświadomić sobie, że jesteśmy ze swoim wewnętrznym krytykiem w jednej drużynie. Tak naprawdę mamy jeden cel – sprawić, by żyło się nam dobrze. Tylko nasz wewnętrzny krytyk używa sposobów, które ciągną nas w dół, zamiast do góry. Możemy się z nim zaprzyjaźnić, czyli po prostu przestać patrzeć na niego jak na wroga. On jest nam potrzebny – ale może być wspierający albo destruktywny, w zależności od tego, jak z niego korzystamy. Gdy ja zaprzyjaźniłam się z moim wewnętrznym krytykiem i zaczęłam do niego mówić dobrze, zasiałam ziarenko czułych słów. Pokazałam, że jest inny sposób, by się komunikować i że nie trzeba tylko krzyczeć i wytykać błędy. Myślę, że gdybym naśladowała wewnętrznego krytyka i z nim walczyła albo się kłóciła, on tylko stawałby się mocniejszy, bo byłby zasilany kolejnymi krytycznymi słowami. Więc ja wybieram czułość i to jest moje 5 kroków do zmiany wewnętrznego krytyka z przyjaciółkę: usłysz, porozmawiaj, zrozum, podziękuj, zaprzyjaźnij się.

 

Wiem, że to wszystko, o czym mówię brzmi prosto, a w praktyce już wcale takie łatwe nie jest, ale wierzę, że informacje, które podałam w tym odcinku pomogą w choć malutkiej zmianie głosu wewnętrznego na bardziej przyjazny i wspierający.

 

Jeśli macie ochotę na fajne ćwiczenie z wewnętrznym krytykiem, zajrzyjcie do mojej biblioteki darmowych materiałów. Przygotowałam tam dla Was proste ćwiczenie na zmianę narracji wewnętrznej z oskarżającej na wspierającą. Mam nadzieję, że wyciągniecie z tego coś dla siebie. By przejść do biblioteki, wpiszcie wysokowrazliwa.pl/biblioteka. Link podam też w opisie tego odcinka.

 

A przy pracy z wewnętrznym krytykiem pamiętajmy też o tym, że ten nasz mechanizm uformował się już w dzieciństwie. I miał dużo lat, by się u nas zadomowić. Więc, gdy zaczniemy z nim pracować, rozmawiać, on nie tak od razu będzie skłonny się zmienić. Dlatego bądźmy dla siebie dobre i wyrozumiałe, a dla wewnętrznego krytyka – cierpliwe. Bo Kącik Wrażliwości może istnieć w Internecie jako czuły podcast o emocjach, w naszych domach jako przytulny kąt, gdzie zaszywamy się z dobrą książką. Ale przede wszystkim kącik wrażliwości może istnieć w naszych głowach – jako miejsce pełne wyrozumiałości i dobra dla samych siebie. I do tego właśnie chciałam Was dzisiaj zachęcić – by w swojej własnej głowie zrobić przestrzeń dla zrozumienia i czułości – do siebie, swoich emocji i wszystkiego, co w nas. Bo życie jest przecież zbyt krótkie, by nawet przez jeden dzień być niemiłą dla samej siebie.

Do usłyszenia w kolejnym odcinku podcastu, paa!

Sprawdź inne odcinki podcastu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *